Nasza natura obieżyświatów odezwała się wczoraj. Wybraliśmy się na wycieczkę do Czech. Pierwotnie w planach mieliśmy pojechać do Waltic albo do Ołomuńca, ale w końcu wylądowaliśmy w Brnie. Spacerowaliśmy trochę po mieście, Matylsa chciała chodzić cały czas "samunia". Mnie brało przeziębienie, więc czułam się i wyglądałam - jak powiedział Artur - 'jak biohazard' (??). Wracając do domu, dołożyliśmy sobie ok 80 km i pojechaliśmy na Czeskie winobranie. Tam degustowaliśmy Burczak czyli wino dojrzewające. Zakupiliśmy trochę wina do domu. Dostaliśmy go w plastikowych butelkach, które trzeba cały czas odkręcać żeby nie wybuchnęły. Winko buzuje. Czysty Czeski film!
Matylda super w tych ciuszkach wygląda :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak sobie rodzinnie jeździcie. Mojego męża gdzieś wyciągnąć... trzeba mieć nerwy krowie i końskie zdrowie jak to mówi moja babcia ;)
pozdrawiam
Super, że aktywnie czas spędzacie z małą :)
OdpowiedzUsuńMa świetne butki i bluzkę. Wygląda uroczo :)
Pozdrawiam,
M.
a nasze dzieci nie tylko mają takie same t-shirty, ale także kubki HAHA!:)
OdpowiedzUsuńnasz kubek ma nakleję z Conanem więc jest niepowtarzalny :P:P
OdpowiedzUsuń